Quantcast
Channel: kurzo jady – Geezmo.pl
Viewing all articles
Browse latest Browse all 13

Czytaj i klikaj, czyli podsumowanie roku 2014 na poletku literatury

$
0
0

Nowy rok to nie tylko fajerwerki, szampan za 5 zł i konieczność przećwiczenia nowej daty w dokumentach. To także obowiązek podsumowania minionych 12 miesięcy z nadzieją, że nie było źle. A może było właśnie tak fatalnie, że teraz może dziać się już tylko lepiej? Zapraszam na szybki przegląd wydarzeń z półki literackiej, w dwóch wygodnych kategoriach i kilku podpunktach.

 

WYDARZENIA I ZJAWISKA

 

1. Malanowska się skarży

Malanowska się skarży

Pierwszy spektakularny kocioł w mediach wywołała Kaja Malanowska umieszczając na Facebooku post podsumowujący ciężką dolę pisarki: 16 miesięcy pracy nad książką i dochód 6800 zł. Gorzka skarga z prywatnego profilu natychmiast stała się zaczynem do idącej w setki komentarzy publicznej dyskusji: Jakub Żulczyk nazwał żale Malanowskiej nieeleganckim mazgajstwem osoby, która zdecydowała się na konkretny zawód i nie wiedzieć czemu jest zdumiona brakiem spektakularnych dochodów. Jacek Dehnel zauważył, że wiele osób zajmujących się szeroko pojętą literaturą zarabia jeszcze gorzej (autorzy i tłumacze poezji, na przykład). Michał Witkowski z kolei pochwalił się swoimi zarobkami twierdząc, że on nie ma na co narzekać (i rzeczywiście, podana przez niego kwota 500 000 zł zaliczki na książkę zabrzmiała aż nazbyt dobrze, wywołując kolejną falę kontrowersji i oskarżeń). Co z tego wszystkiego wynikło? NIC. Ale fajnie się klikało.

 

2. Hugo-Bader wkłada kij w mrowisko

Bader

Jacka Hugo-Badera kojarzyłam do tej pory mgliście jako znakomitego reportera Wyborczej, coś o dawnych republikach sowieckich, coś o wódce, koniec. W pierwszej połowie tego roku ja i wiele innych osób o podobnym poziomie wiedzy mieliśmy okazję zobaczyć Hugo-Badera w dużym zbliżeniu ze względu na wzbudzającą kontrowersje książkę Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak. Reporter opisuje w niej swoje uczestnictwo w prywatnej, specyficznej wyprawie, która blisko rok po zakończonej śmiercią dwóch polskich himalaistów ekspedycji wyrusza, aby odzyskać zaginione ciała bliskich (lub przynajmniej symbolicznie pożegnać zmarłych).

Książka zebrała po premierze świetne recenzje, ale chwilę potem rozpętała się burza: rodziny zmarłych oskarżyły reportera o brak szacunku dla ich żałoby, kierownik wyprawy – o nieodpowiedzialne zachowanie i przeinaczanie faktów, na koniec pojawił się też zarzut, że fragmenty reportażu są plagiatem. Nastąpiła wielka dyskusja o etyce dziennikarskiej w konfrontacji z warsztatem pisarskim, a co z tego wszystkiego wynikło? NIC (ale fajnie się klikało). Pozostała świetna książka Badera, której brutalne tezy na temat sensowności ryzykowania życia dla ulotnej chwały i podlewanie prywatnych ambicji i rozgrywek narodowym sosem musiały wzbudzić takie właśnie ostre reakcje.

 

3. Karpowicz pożycza pieniądze

Dunin

Kinga Dunin

Pewnego dnia Kinga Dunin rzekła na swym prywatnym (LOL) Facebooku „Oddaj pieniądze, Karpowicz”, na co Karpowicz rzekł „Oddam, ale ty mnie zgwałciłaś” na co Dunin rzekła „Ale ty jesteś gejem”, po czym dodała „I masz nieuczciwe dojście do nagrody Nike”. Światek literacki zamarł ze zgrozy, po czym ożył znowu, żeby klikać, klikać, komentować, bo takiego publicznego prania brudów dawno nie było, a przynajmniej nie w czasach, kiedy bulwersowanie się, kręcenie beki lub wyrażanie wystudiowanej obojętności było tak łatwe i przyjemne. Co z tego wszystkiego wynikło? NIC, ale klikało się lepiej niż dwie powyższe sensacje razem wzięte. Karpowicz Nike i tak dostał (ale tę nieco gorszą, bo przyznawaną przez publiczność – a może to właśnie ta lepsza?), a główny laureat, Karol Modzelewski, kasy nie pożyczał i nikogo nie zgwałcił, więc nie podbił serc gawiedzi.

 

4. Kobiety są w cieniu

Katarzyna-Tubylewicz

Katarzyna Tubylewicz

Ostatnim polem do klikania w 2014 stały się dwa opublikowane prawie jednocześnie felietony: w Dzienniku Opinii Katarzyna Tubylewicz napisała o fatalnej statystyce nominacji tegorocznych Paszportów Polityki – 18 mężczyzn, 4 kobiety, z tego tylko jedna z szansą na samodzielną nagrodę.  Na blogu Recenzentka, prowadzonym przez Annę Dutkę, pojawiła się bardzo podobna analiza. Opinie komentujących szybko uległy łatwej do przewidzenia polaryzacji – z jednej strony stanęły zastępy feministek i genderystów kiwające ze smutkiem głową nad miękką przemocą w kulturze, z drugiej zeszła lawina śmieszków wzbogacona o „gdyby kobiety dobrze pisały/komponowały/reżyserowały to miałyby swoje nominacje, a są po prostu kiepskie, więc niech nie żądają sztucznego wyrównania szans”. Co z tego wynikło i wyniknie? Chyba sami możecie się domyślić.

 

 

5. Czarno wszędzie

czarne

W tym roku z zaskoczeniem zdałam sobie sprawę, że większość książek, do których ślinię się w zapowiedziach, pochodzi z wydawnictwa Czarne. Ekologia i obieg materii w przyrodzie? Jest. Oto Wieczne życie Heinricha. Coś o dobrym jedzeniu i prostym życiu? Jest. Oto seria Dolce vita. Może lektura z zakresu historii kultury, idei i medycyny? Oto biografia raka, proszę bardzo. Plus serie prozatorskie. Plus biografie. Plus cykl Bez fikcji o tematach związanych z kobiecością i macierzyństwem. Reportaże. A może e-booka zamiast wersji papierowej? Mamy. Mamy wszystko, wydane arcystarannie, w pięknej szacie graficznej, dopracowane redaktorsko. Kiedy „małe wydawnictwo z jakiegoś Wołowca, wiecie, Stasiuk i żona” przeobraziło się w tę zachwycającą machinę wydawniczą? Nie wiem. Ale cieszę się, że tak się stało.

 

6. Rozmiar nie ma znaczenia

Warszawa czyta

Warszawa czyta

Przynajmniej w przypadku festiwali literackich. Wprawdzie ogromne imprezy nadal przyciągają rzesze zwiedzających i kupujących (Warszawskie Targi Książki na Stadionie Narodowym czy krakowski Festiwal Conrada), ale dzięki entuzjazmowi połączonemu z wytrwałością organizatorów oraz portalom crowdfundingowym coraz ciekawszą alternatywą stają się małe festiwale tematyczne, dopasowane do konkretnych grup odbiorców. W tym roku miałam przyjemność uczestniczyć w przedsięwzięciu Warszawa czyta – wydarzeniach odbywających się w rozmaitych miejskich przestrzeniach, połączonych jedną książką i pojawiającymi się w niej motywami (tematem tej edycji był Italo Calvino i Niewidzialne miasta). Uczestniczyłam też w częstochowskim Festiwalu Dekonstrukcji Słowa Czytaj!, w opolskiej Operacji Komiks i muszę powiedzieć, że atmosfera małych, ale zorganizowanych ze znajomością odbiorcy i jego potrzeb festiwali jest czymś bardziej zapadającym w pamięć niż masowe spotkania z autorami mówiącymi w stronę tłumów, a więc do nikogo. Cieszy mnie też, że w te przedsięwzięcia angażują się biblioteki – prężne, nowoczesne instytucje, z sukcesem spychające do lamusa stereotypowe wyobrażenie o zakurzonych półkach i sennych paniach popijających kawę ze szklanek.

 

7. W sieci

dwutygodnik

Ważnym punktem literackiego roku był też dla mnie fantastyczny cykl wywiadów Projekt książka, ukazujący się na Dwutygodniku. Wydawczyni Krystyna Bratkowska. Ilustratorka Marianna Sztyma. Korektorka Teresa Kruszona. Redaktor Adam Pluszka. I wielu innych, niesprawiedliwie pomijanych, bohaterów procesu przygotowania luksusowego przedmiotu, jakim jest dobra, starannie wydana książka. Bardzo wnikliwe rozmowy, kipiące od fachowej wiedzy, lektura obowiązkowa dla każdego zainteresowanego czymś więcej niż „co wydarzy się w kolejnym rozdziale?”.

 

 

KSIĄŻKI

Co ciekawego ukazało się w minionym roku?

 

1.  Beksińscy, Magdalena Grzebałkowska

Beksińscy

Jedna z nielicznych polskich książek w tym sezonie, którą przeczytałam bez dreszczu zażenowania. Mądra, znakomicie napisana i opracowana opowieść o niebanalnej rodzinie, trudnych relacjach sztuki z życiem codziennym i życia wewnętrznego ze społecznymi normami. Woziłam ze sobą to opasłe tomiszcze codziennie, czytałam w tramwajach, w metrze i w przemarszach mimo, że urywało ręce. Nie mogę nawet powiedzieć, że po przeczytaniu ustawiłam tę biografię na złotej półce dzieł zasłużonych – Beskińscy od miesięcy odbywają triumfalne tournee po rodzinie, znajomych i współpracownikach.

 

2. Moja walka, Karl Ove Knausgard

walka

Karl Ove Knausgard (fot. Jimmy Kets) Foto: East News

Ten rzadki cud, kiedy niesamowicie promowana i oczekiwana książka jest naprawdę dobra. Zimna, surowa powieść o dojrzewaniu, rodzinie i literaturze mogłaby obejść się znakomicie bez rozdmuchanych porównań do Prousta i medialnego szumu skupionego wobec pozwów, które rodzina wytoczyła autorowi w odpowiedzi na jego nadmierną, ich zdaniem, biograficzną szczerość. Polskie tłumaczenie drugiego tomu ukaże się wkrótce i muszę powiedzieć, że kiedy tylko trafi do sklepów, biorę urlop i czytam od deski do deski.

 

3. Made in Poland, Stanisław Likiernik, Michał Wójcik, Emil Marat

Made_in_Poland

Wywiad-rzeka z pierwowzorem postaci Kolumba ze słynnej powieści Romana Bratnego czyta się jak sensacyjna powieść, nie sposób się od tej książki oderwać. Likiernik patrzy na polską historię w sposób daleki od cukierkowego, rocznicowego patriotyzmu i tanich wzruszeń. Dobrze jest słyszeć narrację nieco inną niż ta zalewająca media w okolicach 1 sierpnia i materializująca się w postaci replik hełmów powstańczych w dziecięcych rozmiarach lub koszulek z plamą krwi na wysokości serca, szczególnie jeżeli płynie ona z ust człowieka bezpośrednio zaangażowanego w tamte wydarzenia i odznaczonego orderem Virtuti Militari.

 

4. Nie to/nie tamto, Soren Gauger

nie to nie tamto

Bardzo dziwna, hipnotyczna książka Kanadyjczyka specjalizującego się w przekładach polskiej literatury na angielski. Kilka starannie zaplecionych opowiadań z pierwszej części w drugiej odsłonie przechodzi gładko w przypowieść o ludzkiej naturze, o źródłach dobra i zła, o klasztorze pośród pokrzywowego gąszczu, w którym dwóch zakonników już oszalało, a trzeci zastanawia się, czy dołączenie do nich nie będzie najlepszym wyjściem z koszmarnego labiryntu. Nie należy też zaglądać do piwnicy. Lynch, Poe i Wojciech Jerzy Has w jedynym.

 

5. Nie czytałam, więc się wypowiem

Olga

Olga Tokarczuk

Niestety, rok nie jest z gumy (niespodzianka) i nie udało mi się przeczytać Ksiąg Jakubowych Olgi Tokarczuk, publikacji o wspaniałych rozmiarach i brzydkiej okładce. Niewątpliwe jest to jednak premiera ważna i wyczekiwana. Skoro mowa o obiektach gabarytowych, trzeba wspomnieć antologię Mariusza Szczygła 100/XX, prezentującą najważniejsze reportaże ubiegłego stulecia (wydawnictwo? Czarne!). W okolicach premiery w dobrym tonie było wrzucić na Facebooka zdjęcie tomiszczy na kuchennym stole i napisać „Już mam!” (powstał nawet fanpage wyśmiewający tę praktykę). W kolejce czeka też Drach Szczepana Twardocha. Autor głośnej Morfiny zdaje się wzbudzać tylko skrajne uczucia, zarówno za sprawą swojej prozy, jak i publicznej persony. Dobrze, że nowa powieść ukazuje się stosunkowo szybko po poprzednim przeboju, nieliczni niezdecydowani (w tym ja) będą mogli wreszcie się określić: fetujemy czy hejtujemy?

 

 

To wszystko z mojej strony, jestem pewna, że do czasu ukazania się tego felietonu przypomnę sobie co najmniej pięć ciekawszych i ważniejszych wydarzeń w każdej kategorii. A może rok 2015 zdąży mnie już czymś zaskoczyć (jak rozwinie się akcja Przeczytam 52 książki w 2015?).  Na koniec grzecznie proszę o Wasze typy w zakresie rozczarowań, pozytywnych zaskoczeń, ulubionych pewniaków, a także nadziei i obaw związanych  z rokiem, który już trwa.


Viewing all articles
Browse latest Browse all 13

Latest Images

Trending Articles